Nie samym chlebem bloger żyje, czyli dwugwiazdkowy Fine Dining



Nie samym chlebem człowiek żyje... Nawet blogerzy poruszający się głównie w wirtualnym świecie muszą jeść w świecie realnym. Restauracje w Niemczech są w większości przypadków dobre, naprawdę wyjątkami są restauracje, gdzie jedzenie w ogóle nie smakuje. Co do obsługi kelnerskiej i jej kompetencji, to zdania są podzielone.
Jeżeli chodzi o jakość potraw i napoi, a szczególnie win, to restauracje niemieckie są moim zdaniem wyraźnie niedoceniane. Co jest rzeczą bardzo dziwną, bo w końcu aż 300 restauracji w tym kraju  może poszczycić się gwiazdką Michelina w roku 2018.

Zapraszam was na Fine Dining...


Niemieckie gwiazdki Michelina 2018:

  • Trzy gwiazdki Michelina otrzymały 11 restauracji
  • Dwoma gwiazdkami Michelina może poszczycić się 39 restauracji
  • Jedną gwiazdką Michelina posiada 250 restauracji, z czego 29 restauracji stanowią "newcomers", czyli restauracje, które świeżo dołączyły to tego grona.
Osobiście w poprzednim roku (2017) miałam przyjemność odzwiedzić niektóre z tych restauracji i przekonać się osobiście o ich jakości. Niestety, nie byłam dotychczas w żadnej z jedenastu restauracji trzygwiazkowych, moja dotychczasowe doświadczenia dotyczą kilku restauracji dwu- i jednogwiazdkowych.

Na pierwszy ogień idzie Falco w Lipsku.

Lipsk "Falco" ❃❃


Zródło: http://falco-leipzig.de/fotos-die-besten-bilder

Wizyta w Falco w lutym 2017 byla prezentem urodzinowym od męża. Restauracja Falco znajduje się na 27 piętrze hotel The Westin in Lipsku. Restauracji szefuje Peter Maria Schnurr, który 2007 otrzymał pierwszą gwiazdkę Michelina, druga została mu przyznana w 2009 roku. Dwie gwiazki utrzymuje Schnurr nieprzerwanie już przez 9 lat, co świadczy o wysokiej jakości kuchni. Gault & Millau wyróżnił Schnurra tytułem "Kucharza Roku" w 2016, a Christian Wilhelm, sommeliere zatrudniony w restauracji, otrzymał tytuł "Sommeliere roku 2018" dwa lata później.
W Falco można zamawiać zarówno á al carte jak i menu, goście mają do wyboru menu z pięcioma,  szescioma i siedmioma daniami. Doskonała karta z winami stanowi niezłe wyzwanie nawet dla znawców, dlatego dobrze jest poprosić sommeliere o pomoc. Cena tegorocznego menu walentynkowego z pięcioma daniami wynosi 298 euro od osoby, z sześcioma daniami 333 euro za osobę, cenu menu special wynosi od 166 do 298 euro. W cenę menu wliczony jest aperitif, korespondujące wina, woda mineralna i espresso.  Przykłady potraw z menu można znaleźć na stronie restauracji.
Dodatkowo restauracja  Falco razem z hotelem Westin oferuje specjalne oferty zawierające dodatkowo nocleg w hotelu i korzystanie z jego oferty wellness.
Falco jest bardzo drogi, ale warty odwiedzenia.

Ale do rzeczy... Jak było u Falco?
Muszę się przyznać, że byłam zachwycona zarówno jakością dań, jak i obsługą.
Po przybyciu do restauracji zostaliśmy zaprowadzeni do stolika, gdzie zaprezentowano nam specjalne menu i kartę win. Nasze menu było pięciodaniowe, przeplatane czterema czekajkami, czyli w zasadzie mieliśmy do zjedzenia dziewięć potraw.  Maître d'hôtel objaśniał nam każdą potrawę i jej składniki w momencie podawania jej przez kelnerów. Nasze menu wyglądało następująco:


Jeśli chodzi o wino, to zdecydowaliśmy się na butelkę Gewürztraminer "Cuvée des Seigneurs de Ribeaupierre", rocznik 2008. Grona te są hodowane na wapniowo-margielowym podłożu, co nadaje im, jak na białe wino, silnego charakteru. Wino to jest zrównoważone o zapachu liczi, płatków różanych, białej brzoskwini i owoców cytrusowych z mineralną nutą na finiszu. Doskonale podkreśliło nasze menu.


Obsługa była doskonale "wytresowana". Tego się nie da opisać słowami - po prostu za tą cenę Falco nie może sobie pozwolić na niezadowolenie z jakości obsługi kelnerskiej. Podam przykład: musiałam udać się do toalety. Kelnerka przeprowadziła mnie przez korytarz otwierając przed mną drzwi aż do drzwi glównych łazienki dla żeńskich gości, gdzie czekała na mnie i po wyjściu z łazienki, oczywiście za każdym razem otwierając przede mną drzwi, zaprowadziła mnie z powrotem do stolika,  gdzie czekała na mnie kunsztownie złożona serweta. Mąż po moim powrocie z toalety opowiedział mi, że w momencie, gdy opuściłam stolik, kelnerzy od razu złożyli serwetę, usunęli okruszki i uporządkowali moje miejsce. Obojętnie, które z nas musiało opuścić stolik, procedura ta powtarzała się za każdym razem.
Takie banalne rzeczy, jak dolewanie wina czy wody, odbywały się bez zwracania uwagi - kelnerzy byli po prostu wszechobecni i zarazem niewidoczni. Niesamowite przeżycie - czułam się w pewnym momencie jak angielska królowa, siedząca przy bajkowym "stoliczku nakryj się".
Rachunek, jaki zapłaciliśmy za tą przyjemność, był także iście królewski...

Pamiątka od Falco

Częścią składową naszego menu była książka kucharska autorstwa szefa kuchni, Petera Marii Schnurra, ważąca 6,8 kg, w której wyjaśnia on tajniki przygotowania swoich potraw krok po kroku. Muszę przyznać, że był to znakomity prezent na moje urodziny.




Czy wy też lubicie chodzić to restauracji? Czym kierujecie się przy ich wyborze? Byliście może w restauracji wyróżnionej gwiazdką Michelina?

Komentarze